We wrześniu miałam okazję odwiedzić Pragę, piękną stolicę Czech liczącą ok. 1,243,000 mieszkańców. Pragę pokochałam już za samą nazwę.

O Pradze można pisać w nieskończoność: położona na rzece Wełtawie i wielu wzgórzach oferuje widoki, które potrafią zauroczyć. Liczne wąskie uliczki oraz pałacowy park, gdzie natknęłam się na azjatycką parę w trakcie ślubnej sesji – czynią ją miastem miłości.
Naturalne wzniesienia w mieście pozwalają cieszyć się niesamowitą panoramą stolicy Czech.
Największe wrażenie zrobił na mnie Ratusz Staromiejski z wieżą, na którą można wejść schodami lub wjechać windą, a warto, dla… widoków, oczywiście! Wieżę zdobi wciąż działający zegar astronomiczny. Opłata za wejście na wieżę wynosi 21 zł czyli ok. 130 CZK.

Kolejnym miejscem na mojej liście „must see” w Pradze jest Wyszehrad lub oryginalnie Vyšehrad, czyli wzgórze znajdujące się na północ od centrum miasta. Jest to punkt obserwacyjny na skalistym terenie, gdzie kiedyś postawiono twierdzę obronną, której ruiny do dziś goszczą w tamtych okolicach.
Most Karola to także najczęściej fotografowany zabytek Pragi. Nie zapomnę spaceru „z głową w chmurach”, bo przejście mostem naprawdę pozwala się zrelaksować. Było dość tłoczno. gdyż jest to najpopularniejsze miejsce w Pradze odwiedzane przez setki, a nawet tysiące turystów i to różnej narodowości, ale widok rzeki widziany z mostu rekompensuje przepychankę przez tłum.
Jest to najstarszy most, który wybudowano na miejscu mostu „the Judith Bridge”, który zabrała powódź w 1342 roku. Na moście znajduje się figura św. Jana Nepomucena, a pod nią płaskorzeźba, której według wierzeń wystarczy dotknąć, by spełniło się Twoje marzenie. Spróbowałam rzecz jasna i raczej nie narzekam na realizację moich planów.
Swój spacer po Moście Karola zakończyłam przy Bramie Prochowej (bramie-wieży) – wychodzi ona na Stare Miasto. Przez nią prowadzono czeskich królów w czasie ich koronacji. Zresztą, bramę zdobią królewskie wizerunki Przemysława Ottokara II, Karola IV, Jerzego z Podiebradowa i wreszcie, Władysława II Jagiellończyka, który ją ufundował. Prašná brána, bo tak nazwiemy ją po czesku, jest najważniejszym gotyckim zabytkiem Pragi.
Jedzenie… znalazłam czas na kilka dobrych kaw i obowiązkowo trdelnika z bitą śmietaną! Trdelnik to pyszne ciastko – czesko-słowacki rarytas wykonany z walcowanego ciasta, owijanego wokół kija, a następnie grillowanego i posypanego cukrem wymieszanym z migdałami lub z cynamonem. Słowacki przysmak, bo przepis najpierw przybył do Skalicy czyli słowackiej miejscowości graniczącej z Czechami. W Skalicy go nieco zmodyfikowano dzięki czemu teraz turyści odwiedzający Pragę mogą cieszyć nim swoje podniebienie i zachwycać się poezją wydobytego przez skalickich mieszkańców smaku.
Praga dziś to już nie tylko Most Karola czy Wyszehrad. To także Bulgari, Louis Vuitton czy Prada. Na Ulicy Paryskiej w Pradze znajdziemy najbardziej luksusowe marki: Gucci, Cartier, Burberry – jeśli ciąży Ci portfel tutaj na pewno znajdziesz rozwiązanie owego problemu.
Praga jest ogromna. Według mnie pięć dni, a tyle trwała moja przygoda w czeskiej stolicy, to stanowczo za mało, żeby nacieszyć nią oko. 150 kościołów, liczne muzea, wspaniałe kilkusetletnie kamienice wyrwane z innej epoki – warto poświęcić temu czas i nie śpieszyć się ze zwiedzaniem.
Mam zamiar wybrać się do Pragi ponowie w niedalekiej przyszłości. Tym razem, z całą rodziną. Jeśli ktoś tak jak ja, planuje podróż z małym dzieckiem i nie chce się nabiegać, warto pomyśleć o skorzystaniu z Ecotrain, tramwaju, metra lub łodzi i przy okazji spojrzeć na Pragę z perspektywy Wełtawy.
Można także skusić się na 1-, 3- lub 4-dniowy „travel pass” czyli przepustkę turystyczną/kartę, dzięki, której nie musimy martwić się o bilety. Więcej o tym na stronie https://www.praguecard.com/.
Wracając z Pragi miałam okazję odwiedzić jeszcze Adršpach czyli słynne Skalne Miasto w Czechach. Ogromne skały, które możemy tam zobaczyć przyjmują zaskakujące kształty. Moją ulubioną byli „Kochankowie” – dwie skały przywodzące na myśl całującą się parę. Znajdziecie zdjęcie „Kochanków” w galerii pod tym wpisem.
W lokalnym kiosku Skalnego Miasta upolowałam swoją osobistą miniaturową maskotkę Krecika (moja ulubiona bajka z dzieciństwa) i kilka Studentskich w różnych smakach. Z takim bagażem upominków i zachwycających doświadczeń wyruszyłam do domu.
Skuście się na Pragę, a tymczasem: Štastnou cestu, na shledanou!
Poniżej moje autorskie zdjęcia zrobione w Pradze i Adršpachu. Miłego oglądania.



































